Jagoda wciągnęła ze
świstem powietrze i oparła się ciężko o kramik. Świat zawirował jej przed
oczyma, a w głowie pojawiło się miliony obrazów; a to Romek martwy, a to
katowany, a to ranny bez pomocy.
- M- może jeszcze n- nie jest za późno? –
Wyjąkała
Starsza kobieta z troską
spojrzała na dziewczynę i powiedziała:
- Nie bój się tak! Na pewno jeszcze…
- Muszę coś zrobić! – Przerwała Jagoda.
Poderwana nagłą myślą
chwyciła torebkę i pośpieszyła z powrotem w kierunku domu. Nie zważała na
nawoływania kobiety i tylko przyśpieszyła kroku.
Oglądali się za nią wszyscy.
Co mogło sprawić, że niby nie pamiętając, iż wokół kłębią się Niemcy, pędzi w
nieznanym kierunku tylko niepotrzebnie zwracając na siebie uwagę?
Do kamienicy rzuciła się
niemal biegiem. Obcasy stukały po schodach, a odgłos ten niósł się za nią
głośnym echem. W rogu ich sypialni stała mała komódka. Dziewczyna otworzyła ją
w pośpiechu. Tam, schowany pod stosem chust leżał zakurzony rewolwer.
- Aby mi się tylko do niczego nie przydał… - Szepnęła sama do siebie.
I
tak samo nagle jak wpadła do mieszkania, tak wyszła z niego.
Poczta znajdowała się na
samych obrzeżach miasta, stosunkowo niedaleko od Gromskiej. Ocieniony wieloma,
gęstymi drzewami, budynek, do którego mało kto zaglądał, był idealnym miejscem
na akcję.
Właśnie tam
zmierzała Jagoda. Tylko z miłości. Z
głupiej, nędznej miłości, która mogła tak samo szybko zginąć jak się pojawiła.
Ale nie…
Ona, cicho jak szpieg przesuwała się w cieniu kamienic. Nagle
przystanęła. Zza węgła poczty wyjrzał Karol – jeden z niewielu partyzantów,
których poznała.
Jagoda właśnie otworzyła
usta, aby krzyknąć: Uciekajcie! Gdy poczuła, ze ktoś zasłania jej usta dłonią.
Szamotała się dziko tylko przez chwilę. Zanim nie poczuła tępego bólu i zanim
jej świat przysłoniła ciemność
***
- Heil Hitler! – Zameldowała
szeregowa Miller.
- Heil Hitler! Meldować! – Rozkazał porucznik
Gerhracht.
Starsza kobieta ubrana w
zwyczajny, mieszczański strój z tylko sobie znanym tupetem, bezceremonialnie
usiadła na krześle i zapaliła cygaro leżące na biurku. Dym spowił ją w szare
obłoki. W końcu ozwała się:
- Ta dziewczyna… Jadwiga Szklarska z Gromskiej
wpadła. Powiedziałam jej o „zasadzce” – tu uśmiechnęła się kpiąco – której
oczywiście nie było. Tak jak pan kazał, pocztę zamknięto, a w środku nie było
nic ciekawego. A „bidulka” uwierzyła i tam pobiegła. Brecht śledził ją. Mówił,
że miała rewolwer. Głupia! Myślała, iż coś poradzi…?
- Świetnie się spisałaś Helgo. – Uśmiechnął
się Gerhracht.
A daleko od tego pokoju, do
małego mieszkanka na Gromskiej wszedł chłopak. Jasne włosy miał gładko
przyczesane, a na nie nałożony ciemny kaszkiet. Uśmiech gościł nie tylko na
jego ustach, ale i w ciepłych, błękitnych oczach.
Zaśmiał się cicho pod nosem i
zawołał:
- Jagoda! Gdzie jesteś? Z tą akcją była
lipa, wiesz… - Zaczął, ale odpowiedziała mu cisza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od autorki: Przepraszam, że dziś może trochę mniej, ale nie chcę już mieszać i Opowiadanie 3 dam całe. Nie wiem jeszcze czy jutro czy już w 2013 r. Jak zapewne zauważyliście, pojawiło się nowe logo i zakładka pt "Pytania". Dziękuje za te 227 wejść ;)
Oniemiałam! Jak ty potrafisz tak dobrze oddać charakter wojenny, niemożliwe <3 Gratuluję i czekam niecierpliwie
OdpowiedzUsuńCoś niesamowitego! Szkoda, że opowiadania są takie krótkie i rozwijasz ich bardziej. Ale ten styl również mi się podoba. Czekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Na prawdę super ze zdjęcia widać że lat masz nie wiele jak ja.... Bardzo piękne podziwiam.
OdpowiedzUsuń